Strona 1 z 1

Rozważania na temat koniecznych kompetencji tłumacza lub red

: czw gru 13, 2012 4:06 pm
autor: jagadanda pandita das
Rozważania na temat koniecznych kompetencji tłumacza lub redaktora tekstu


Tłumaczenie czyichś słów wymaga zrozumienia intencji ich autora w innym razie mogą zdarzyć się literalne dosłowności niekoniecznie zgodne z istotą przekazu, co potem skutkuje niespójnością merytorycznego znaczenia tekstu. Zwłaszcza tam gdzie pojawiają się skojarzenia liryczne lub potoczne, odwołujące się do nieznanych nam kontekstów. Nie jest możliwym prawidłowe redagowanie treści których się nie rozumie. Poza nieznaną terminologią, z którą przecież można się oswoić, kłopot redakcyjny sprawia podwójna transformacja formy przekazu – autora, a potem tłumacza. Dosłowne tłumaczenie, nawet wtedy gdy jest zgodne z normami gramatycznymi tego języka, może okazać się niewystarczające dla ukazania sensu danej treści, jeśli równolegle nie dokona się przekładu kulturowego znaczenia tego przekazu. W ten sposób jednak tłumacz zostawia swoje ślady na cudzym tekście, nawet wtedy gdy próbuje zachować się sterylnie, a redaktor jeśli je wykryje - musi głęboko zastanowić się czy są filozoficznie uzasadnione. Dlatego czytając tłumaczenie zawsze mamy kontakt z tekstem filtrowanym - być może wielokrotnie. Mamy szczęście gdy filtr jest podobny do stosowanego w tekście przez autora tekstu ale o tym na ogół nie wiemy. Zatem tłumacząc kogoś, powinniśmy znać i pamiętać o słowniku skojarzeń tej osoby, jeśli mamy do niego dostęp. Kulturowy słownik skojarzeń epoki w której żył autor i środowiska w którym działał, może okazać się jednak niewystarczającym, ponieważ komunikując się z innymi osobami, korzystamy również z własnego słownika skojarzeń do którego świadomie lub nieświadomie odwołujemy się, szukając analogii. Jeśli jej nie znajdujemy, mamy wrażenie że czyjaś wypowiedz jest nie zrozumiała lub błędna, co prowadzi do dyskryminacji wypowiadającej się osoby i jej punktu widzenia lub dyskryminacji tłumaczonej przez nas wypowiedzi tej osoby. Tak się dzieje, gdy przyzwyczaimy się do pozycji osoby usytuowanej w punkcie absolutnym, jako sędzia prawdy oczywistej a swoją rzeczywistość identyfikujemy z naszym pojęciem rzeczywistości absolutnej. Zapominając o subiektywnym uwarunkowaniu percepcji oraz swoich ograniczonych możliwościach logicznego wnioskowania, sprowadzamy docierające do nas komunikaty do dwóch a w najlepszym razie trzech zbiorów w kategoriach: zgodnych z uznanym przez siebie systemem wartości, niezgodnych z nim oraz nieidentyfikowalnych i dlatego potencjalnie niebezpiecznych. Z takiej postawy wynika iż akceptujemy tylko to co nam smakuje. Zatem ów smak, w jakimś sensie, decyduje o jakości tego czym się otaczamy i co proponujemy innym. To dość hermetyczna postawa. Jej uwarunkowaniem jest niezdolność do przekroczenia niezauważalnych dla siebie granic. Pozorne poczucie bezpieczeństwa, wynikające z utrwalonego nawyku selekcji, pęka jednak jak mydlana bańka w zderzeniu lub kolizji z cudzym światopoglądem, lub staje się jeszcze bardziej konserwatywne. Wówczas jako intelektualna konserwa, owładnięci poczuciem konieczności zwalczania odmiennych poglądów w celu zabezpieczenia własnej pozycji, możemy toczyć boje w ramach swego fanatyzmu czy nawet ekstremizmu. To wszystko oczywiście mieści się w kategoriach opisywanych jako mechanizmy łańcucha obronnych zależności psychologicznych. W takiej sytuacji, można powiedzieć że to sytuacja patowa, w której niema możliwości ani sensu wykonywania żadnego ruchu. Tak jednak nie jest, jeśli czujemy się bezradni. Stan intelektualnej bezradności, jest tu bardzo przydatny, gdyż wiedzie do uzyskania stanu pokory, dość pożytecznej i unikalnej cechy a warunkującej możliwość bezpośredniego rozumienia czyli widzenia. Pokora, często rozumiana jest zbyt potocznie jako uległość, wynikająca z poczucia uzasadnionej gorszości ale główną zaletą pokory jest to, że zbudowane dumą przez nas mury, stają się nie potrzebne i zamiast walczyć z czymś lub o coś, możemy otwarcie słuchać i słyszeć. W tym stanie świadomości możemy usłyszeć coś co może przypominać to, co usłyszał legendarny Brahma, próbując w ciemnościach otchłani, bezradnie zorientować się gdzie jest, kim jest i co się wokół niego dzieje. W sytuacji, gdy miał poczucie że nie wie nic i nic nie rozumie, usiadł w miejscu w którym, jakby znikąd, się pojawiał i „trenując stan pokory” - „usłyszał”. Jeśli w słowie pokora kryje się klucz wiedzy i pomyślności, to może warto je dokładnie przeanalizować? Pamiętając o subiektywności i wynikłych z tego ograniczeniach naszego słownika skojarzeń, warto odnieść się choćby na chwilę do skojarzeń cudzych, nawet do tych które mogą nam się wydać najbardziej nieprawdopodobnymi.
Kodeksy bez komentarzy są niemal bezużyteczne, ponieważ rzadko się zdarza by ktoś rozumiał złożoność zjawisk ujętych jednym zdaniem, dlatego instytucja sądu najwyższego zaopatruje je komentarzem rozszerzającym. Jednak ponieważ trudno obiektywnie stwierdzić kto ma rzeczywiste prawo do takiego tytułu w dostępnym nam środowisku, pozostaje wchodzić lub nie wchodzić w polemikę z tymi którzy mają na ten temat coś konstruktywnego do powiedzenia. To nazywane jest demokracją. W demokracji też ustanawia się autorytet za którym podążają jego zwolennicy. Czym różni się ten system wyboru autorytetu od autokracji? Możemy argumentować, jeśli potrafimy udowodnić prezentowaną przez siebie rację. Z tekstami objawionymi się nie dyskutuje, ale z ich przekazem i tłumaczeniami - tak. Konieczność ta wynika z problemów komunikacyjnych w relacji interpersonalnej, obarczonej uwarunkowaniami mechanizmów psychofizjologii i umiejętności identyfikowania symboli, znaku, przekazu przez osoby dojrzewające do intelektualnej i duchowej samodzielności.
Nawet przyjęcie opinii absolutnego autorytetu może być obarczone błędem - naszym błędem.
Poza tym czy jest on absolutny czy nie - Bóg jeden wie ;)